Młoda
kobieta w drodze do miasta przerwała swą podróż zatrzymując się z
przyjaciółmi w starym dworku. Jej sypialnia wyglądała na rozległą
przestrzeń dla powozów przy drzwiach frontowych. Była jasna, księżycowa
noc. Kobieta nie mogła zasnąć. Gdy zegar na zewnątrz jej sypialni wybił północ,
usłyszała odgłos kopyt na żwirzkońskich e na zewnątrz, a także odgłos
kół.
Wstała
i wyjrzała przez okno, żeby zobaczyć kto mógł przyjechać o tej porze.
Księżyc świecił bardzo jasno. Zobaczyła karawan podjeżdżający pod drzwi.
Nie przewoził trumny, był natomiast otoczony przez ludzi. Woźnica
usiadł wyżej na skrzyni: gdy znalazł się naprzeciwko spojrzał w kierunku
okna. Jego twarz przeraziła ją, a on rzekł dobitnym głosem: "Jest
jeszcze miejsce dla jednej osoby."Zasunęła żaluzje, uciekła do łóżka i nakryła głowę pościelą. Rano nie była pewna, czy to był sen, czy rzeczywiście wstała i widziała karawan, ale cieszyła się, że może już stąd odjechać do miasta.
Robiła
zakupy w wielkim centrum handlowym z windą - najodpowiedniejszą rzeczą w
tej chwili. Była na najwyższym piętrze i szła do windy, aby zjechać na
dół. Winda była dość zatłoczona, ona jednak podeszła do niej, operator
windy spojrzał na nią i powiedział: "Jest jeszcze miejsce dla jednej
osoby."
Miał
twarz woźnicy karawanu. "Nie, dziękuję." odpowiedziała dziewczyna.
"Zejdę po schodach". Odwróciła się, drzwi windy się zamknęły, w środku
było jakieś zamieszanie, wrzaski, wołania, a potem głośny klekot i
łomot. Winda spadła, a każda z tych ludzi w niej zginęła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz