Jako dzieciak uwielbiałem robić animacje z papieru - szybkie wertowanie
kartek dawało tyle możliwości. To było jedyne co zawsze robiłem na
plastyce, kiedy miałem zajęcia. Pracowałem bardzo ciężko nad
jedną konkretną książeczką. Miała około 50 stron, tak myślę. Była w niej
prosta postać z patyków wchodząca na stronę, machająca do mnie, a potem
odchodząca z kartki. Obejrzałem to chyba kilkanaście razy tego dnia,
kiedy ją zrobiłem. Potem mnie to znudziło. Wiesz jakie są dzieci, jedna
rzecz nie zajmuje ich na zbyt długo. Wrzuciłem książeczkę pod moje
łóżko i nie myślałem o niej więcej.
Kilka miesięcy później,
sprzątałem w swoim pokoju i wymiotłem stertę papierów spod mojego łóżka.
Nie do końca pamiętałem co to było. Przekartkowałem ją raz i poczułem
słodki smak nostalgii. Przekartkowałem raz jeszcze i zauważyłem, że
strony wcale nie postarzały się ani nie ubrudziły. Przekartkowałem ją
trzeci raz. Mały patykowy ludzik wszedł na stronę, pomachał do mnie, ale
nie odszedł.
Zamiast tego, kolejny patyczak do niego dołączył.
Podszedł nonszalancko, mając albo jakiś przedmiot w ręku albo silnie
zniekształcone ramię; to nie tak, że ktokolwiek mógłby to odróżnić.
Drugi człowieczek podszedł do pierwszej figurki, stał tam chwilę, po
czym zdzielił biedaka w czubek głowy. Ludzik upadł, a ten drugi
wymachiwał swoim patykiem w pierwszego. Znów. I znów. I znów...
To co założyłem, że było jego krwią płynęło z dosyć pogiętego ciała
figurki. Wyglądało jak niewiele więcej niż rozmazane smugi po ołówku.
Patyk-zabójca kontynuował schylając się i rozrywał ciało pierwszego,
członek po cienkim członku. Kiedy skończył, zgiął każdą kończynę w znaki
i litery. Ustawił je na stronie by uformować pojedyncze słowo. Złapał
podstawę swojej okrągłej głowy i oderwał ją. Potem oderwał swoje nogi,
potem jedno ze swoich ramion. Jego zygzakowate części ciała uformowały
się w drugie słowo. To, co przeczytałem skłoniło mnie do spalenia
książeczki.
"Jesteś następny."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz